26 Lut

Manfred BATOR - Geometria i kolory

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
by Galeria PHOTOZONA
/ in Archiwum

Manfred Bator  - Artysta Plastyk, teoretyk i krytyk sztuki

Urodzony w 1986 we Wrocławiu. W latach 2006-2011 odbył studia na Wydziale Grafiki i Sztuki Mediów w Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, gdzie uzyskał dyplom w Pracowni Rysunku Profesora Eugeniusza Geta-Stankiewicza oraz w Pracowni Grafiki Warsztatowej Profesora Pawła Frąckiewicza. Dyplom został uznany za najlepszy na kierunku grafika ASP Wrocław 2011. Uczestnik ponad sześćdziesięciu wystaw w kraju i za granicą. Jego działania plastyczne koncentrują się na malarstwie, rysunku, grafice i działaniach w przestrzeni. Doktorant w Instytucie Filozofii Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie otworzył przewód doktorski pod kierunkiem prof. dr hab. Ryszarda Różanowskiego i dr Agnieszki Bandury. Publikuje teksty teoretyczne i krytyczne (m.in. w Piśmie Artystycznym Format, Piśmie Naukowo-Artystycznym DYSKURS oraz w Sztuce i Dokumentacji).

Wernisaż wystawy: 27 października 2017 r. (piątek), godz. 17:00

Spuszczanie widzenia ze smyczy

Na tych oto zdjęciach, krajobrazach podwrocławskich Manfreda Batora ujętych tytułem „Geometria i kolory”, nie ma – wbrew tytułowi – kolorów. Czarno-biała fotografia ma oczywiście kolory: biały, czarny i niezliczone szarości; ale nie ma kolorów kolorowych, co jest dla wszystkich jasne. Szarości stoją za kolorowe kolory i są dodatkowo oznakowane kodem liczbowo-literowym, objaśnionym w legendzie, dzięki czemu wiemy, jakim kolorem w rzeczywistości jest ta oznakowana szarość na zdjęciu. Wiemy, to znaczy; musimy to sobie wyobrazić, podstawić pod znaki kodu odpowiedni kolor. Przy czym nie wiemy, jaki odcień ma ten kolor, jaką intensywność. To wszystko pozostawione jest naszej wyobraźni i doświadczeniu. Taki jest pierwszy stopień oglądu. Co jest dla wszystkich jasne.

Zdjęcie czarno-białe ma coś z fotografii rentgenowskiej przenikającej powłoki i zaglądającej do wnętrza. Zdjęcie czarno-białe wnika pod naskórek koloru w szkicowość struktury kształtów, w plan budowy. Może dzięki temu od razu zauważamy, że kodami oznaczone są tylko te elementy krajobrazu, które są technicznie wyprodukowane. Mają one inną geometrię. Są to głównie rury jako rurociągi, czyli rury przesyłowe, a także rurki (również prostokątne) jako balustrady, szlabany, znaki drogowe. A więc rurska, rury i rureczki ujrzane w niby rentgenie. Zdjęcie rentgenowskie doskonale ilustruje – to na marginesie – wpływ spojrzenia na oglądany przedmiot; popularny zwrot „palące spojrzenie”, czy wiara w rzucanie wzrokiem uroku, zyskują tu mocne podstawy. Co jest dla wszystkich jasne.

Rurska, rury i rureczki. One wszystkie są powyjmowane przez oznakowanie z krajobrazu, od niego oddzielone. Również dlatego, być może, że w szarościach stojących za kolorowe kolory nie jesteśmy w stanie odróżnić koloru naturalnego od koloru farby z puszki. Oznakowane elementy krajobrazu są bowiem nie tylko techniczne, nie tylko tworzą inną geometrię, ale też są inaczej kolorowe. A więc są oznakowaniem oddzielone: euklidesowe, techniczne, pomalowane farbą nowotwory w naturalnym organizmie geometrii fraktalnej ubarwionej słońcem przez załamanie promieni na powierzchni, bądź słońcem od środka, np. zielenią chlorofilu. Farba z puszki i kolory na skrzydłach motyla.

A więc są oznakowaniem techniczne elementy krajobrazu oddzielone. Dlaczego? Przecież różnią się zdecydowanie, nie trzeba tego podkreślać. Naturalne i techniczne: to rozróżnienie jest oczywiste. Ale może już nie jest? Może granica między naturalnym a technicznym się zaciera? Może zatarła się na tyle, że już nie rozróżniamy między wytworzonym a naturalnym. Oto na jednym ze zdjęć jest pięknie skadrowany śliczny krajobraz z rzeką. Na pierwszym planie typowe podwójne szlabany uniemożliwiające wjazd samochodami w ten sielankowy krajobraz. Metalowe bariery chronią naturę przed techniką. Co jest dla wszystkich jasne.

Ale przyjrzyjmy się tej naturze: rzeka wyregulowana, wyprostowana w łagodne łuki, grobla wzdłuż niej  równiutko usypana, trawą na 3 centymetry wszędzie gładko przyciętą obrośnięta, drzewa na grobli rozmyślnie posadzone, żeby korzeniami ją stabilizowały, droga na szczycie grobli jak stół z wielu warstw różnego żwiru przemyślnie zbudowana… gdzie tu natura w tym na wskroś kulturowym krajobrazie. Trudno znaleźć w Europie krajobraz naturalny. Także na terenach chronionych, w parkach narodowych mamy do czynienia najczęściej z krajobrazem kulturowym, który nieraz na tyle zdziczał, że wydaje się jedynie naturalny przez ludzkie zaniechanie, przez bałaganiarstwo. Bajzel wszelako nie jest naturą, może ją jedynie bezwstydnie udawać.

No dobrze, ale jest różnica między krajobrazem mniej lub bardziej kultywowanym, a krajobrazem przemysłowym, albo też miejskim, czy wielkomiejskim. Ta jest nie tylko duża, lecz wręcz nachalna. Otóż wcale nie. Rozrastające się miasta wchłaniają naturę, lasy nie są wtedy częścią naturalnego ekosystemu, lecz stają się częścią, fragmentem, elementem infrastruktury miejskiej. Patrzysz na las, a on już jest parkiem, a ty jeszcze tego nie zauważyłeś. Zamyśliłeś się, a tu gaje zamieniają się w skwery, a łąki w lotniska i boiska. Bagna, rzeczki i rozlewiska stają się terenami irygacyjnymi, źródła, z których piłeś w trakcie wycieczki rowerowej, ujęciami wody pitnej, oczkami wodnymi, fontannami na skrzyżowaniu, przez które właśnie wracasz rowerem do domu z wycieczki ze smakiem źródlanej wody w ustach.

Puszcze stają się terenem dojazdowym między miastami, w którym rozrasta się infrastruktura drogowa i turystyczna (stacje benzynowe, zajazdy, miejsca widokowe, zagrody dla zwierząt, by je w nich zgromadzone, na przykład żubry, podziwiać, wiaty i schrony przed burzą i piorunami oraz miejsca biwakowe, ścieżki przyrodoznawcze na wysokości korony drzew, ścieżki dla rowerów, ambony myśliwskie, tablice informacyjne o faunie i florze, tudzież tablice z numerami dróg oraz wielkie mapy okolicy). Co jest dla wszystkich jasne.

Puszcze są, były i będą terenem niepohamowanego rozrostu infrastruktury przemysłowo-leśnej (asfaltowane, albo utwardzone drogi do ciężkiego transportu drewna prowadzące w najdziksze ostępy, wieże obserwacji przeciwpożarowej, karmniki dla zwierząt, kolczyki w uszach jeleni, pierścienie na łapach ptaków, schrony na sadzonki, plastikowe pułapki na szkodniki). Co jest dla wszystkich jasne.

Przez puszcze, lasy, łąki, rzeki i pola prowadzą coraz liczniejsze linie przesyłowe, elektryfikacyjne, rurociągi gazowe, roponośne, na- i podziemne; stoją wieże telekomunikacyjne i wiatraki prądotwórcze, baraki i schrony wojskowe, biwakowiska i strzelnice obrony terytorialnej, a to wszystko niezależnie od olbrzymich terenów poligonowych przecinających puszcze jako tereny między miastami, puszcze jako obszary złapane w gęste sieci dróg i autostrad i wyciągane na pokład trawlerów cywilizacji. Co jest dla wszystkich jasne.

Zwierzęta chodzą w gruncie rzeczy po jednym już, choć zróżnicowanym, obszarze zurbanizowanym, dlatego coraz częściej widzimy dziki na deptakach w centrach handlowych miast, sarny, jelenie i łosie na promenadach wielkomiejskich, niedźwiedzie na śmietniskach, o lisach, jenotach, królikach, szopach, kunach, wydrach, nornicach nie wspominając, a tym bardziej nie wspominając o szczurach, bo to inna bajka. Co jest dla wszystkich jasne.

Miasto podbiło puszczę, trzyma ją w stanie niewolnictwa, domagając się jednocześnie, by była w tym naturalna. Miasto przemienia ją, w najlepszym razie, w ogród zoologiczno-botaniczny. Wywala na nią swoje wnętrzności, okręca drutami, rurami, barierami i drogami w gęsty, nierozerwalny kołtun.

Zdjęcia podwrocławskiego krajobrazu Manfreda Batora dokumentują ten proces kołtunienia, choć na pozór są idylliczne. A idylliczne są przede wszystkim dlatego, że są wysterylizowane z ludzi. Jakaś kobieta na moście, trudno rozpoznawalne auta w oddali  podkreślają tylko bezludność. Ludzie są reprezentowani przez rury, swego rodzaju wnętrzności organizmu społecznego, wtopione w krajobraz. To nie budzi grozy. Jeszcze wtopione w krajobraz. Jeszcze nie stanowiące krajobrazu.

Powiedziane do tej pory nie jest niczym nowym, co jest dla wszystkich jasne, to część coraz częściej irytującej narracji ekologicznej, która zdążyła już stetryczeć i jest marudzeniem. Tak jak nie ma już krajobrazu naturalnego, tak w sposób nieuchronny krajobraz kulturowy będzie się technicyzował. Jest to proces, który rozpoczął się wraz z pojawieniem się człowieka na Ziemi i skończy się, gdy człowiek dobiegnie swego kresu. Nie ma od tego odwrotu, że coraz więcej ludzi będzie podróżować po coraz większej ilości dróg, aż nic nie będzie, tylko drogi, a puszcza zdegraduje się do przydrożnego rowu i drzew na dachach wieżowców. Miasto będzie miało coraz więcej rur, bo każdy organizm, także społeczny, musi mieć swoje żyły, nerwy, jelita i one będą wybiegać w puszczę i poprzez nią komunikować się z innymi organizmami oraz ze źródłami energii, wody, informacji, nadziei. Co jest dla wszystkich jasne.

Ten proces wiąże się wprawdzie z zaśmiecaniem i zatruwaniem, co może mieć nawet samobójczą skalę, ale są to kryzysy, z którymi człowiek będzie sobie radził. Przecież wszelka modernizacja zawsze była, jest i najprawdopodobniej będzie dziełem przezwyciężanego kryzysu. Można również nieunikniony proces homogenizowania natury, poddawania jej technologicznej obróbce, kształtować z namysłem, który w tej chwili staje się coraz bardziej obowiązującą ostrożnością wpisaną w prawo i wszystkie publiczne procedury, od gminy po organizacje światowe. Protest ekologiczny został wchłonięty w technologię. Dzisiaj technologia ma ekologiczne geny. Co jest dla wszystkich jasne.

Nie. W ogóle nie w tym rzecz. Technologia nie może mieć ekologicznych genów. Jest bowiem sposobem budowania świata jako przedmiotu, a więc bezwzględnie i totalnie zabudowuje sobie drogę do świata naturalnego, zagradza sobie bezpowrotnie drogę do wolności. I nie może inaczej. I nie można tego zmienić. Można to tylko mniej lub bardziej ukryć. Nie chodzi o to, co technicznie można zbudować, na przykład bombę atomową albo elektrownię atomową, coś niszczycielskiego albo niosącego dobro, lecz o fundamentalny sposób zawłaszczania. Cokolwiek budując technika niweczy wszelką drogę w Otwarte, w czysty związek wewnątrz Całości.

Gdy zdarzy się wam popatrzeć w oczy jelenia na parkingu przed centrum handlowym, jak patrząc na nas widzi poza nami, być może jeszcze zobaczycie, że jest on tak osadzony w świecie, iż nie przeciwstawia go sobie w każdym momencie, jak my to robimy. On jest w świecie. My natomiast jesteśmy wobec świata. Nie stoimy, jak mówi Filozof, „w ciągu i wietrze całościowego związku”, lecz stoimy naprzeciw.  W tym słowie „naprzeciw” jest przede wszystkim „wobec”, mniej słyszalne jest „przeciw”, jednak musimy zdać sobie sprawę, że w gruncie rzeczy jesteśmy przeciwni światu, który staramy się ujarzmić, opanować, zabudować, wypełnić przedmiotami techniki. I już na samym początku, zanim wymyśliliśmy technikę do zastawiania świata przedmiotami, sam świat stał się przedmiotem poprzez rodzaj naszej świadomości, przedmiotem, a więc konstrukcją pożądań.

Stało się tak w akcie założycielskim człowieka, w preambule jego konstytucji. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi (Biblia Tysiąclecia, 1,28)Było to nad wyraz dwuznaczne błogosławieństwo, bo w innym ujęciu tego aktu Bóg przeklął tę ziemię z powodu upadłych, by w znoju, trudzie i bólu zastawiali świat przedmiotami; świat ten, który jest martwym rajem, jego widmem. Podczas gdy przed bramami Edenu Cherubiny i połyskujące ostrze miecza strzegą drogi do drzewa życia. I my, śmiertelni, pozbawieni teraźniejszości, ślepi na obecność, sami grodzimy wejście, zastawiamy je barierami. Nasze oczy są jak oślepiające ostrze miecza. Manfred Bator usiłuje w swoich zdjęciach pokazać, że Otwarte czeka poza i ponad rurami, poza i ponad krajobrazem. Czyste widzenie widzi nie coś, lecz widzi w czystym związku Otwarte.

Stworzenie widzi wszystkimi oczami
Przestwór. Jedynie nasze oczy są
jak odwrócone, zastawione gęsto
jak sidła w krąg jego wolnego wyjścia.
O tym, co jest na zewnątrz, wiemy tylko
z twarzy zwierzęcia; gdyż już małe dziecko
zmuszamy, by widziało odwróconym wzrokiem
świat form, nie Przestwór, co tak jest głęboki
w oczach zwierzęcia. I wolny od śmierci.
Widzimy tylko ją; swobodne zwierzę
ma zawsze poza sobą własny zgon,
przed sobą Boga, a gdy idzie, idzie
w całej wieczności, tak jak źródła idą.

(R. M. Rilke VIII Elegia Duinejska)

Idźcie w pokoju w Otwarte. Ryzykujecie, więc bądźcie ostrożni. Jeszcze nic nie jest jasne.

Andrzej Więckowski


GALERIA PHOTOZONA

Galeria sztuki Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu – Instytucji Samorządu Województwa Dolnośląskiego pn.: PHOTOZONA.

Manfred BATOR – Geometria i kolory

Kurator wystawy: Agata Szuba

www.photozona.pl

Czytany 4918 razy Ostatnio zmieniany poniedziałek, 26 luty 2018 13:59