11 Maj

ŚWIAT ZRE-KONSTRUOWANY W OP ENHEIM

by Martyna Wojewoda, Anna Stachów

 

Po wielu miesiącach przerwy nareszcie mogłyśmy się udać do galerii sztuki. Piszemy tu „nareszcie” bowiem nowe media, mimo licznych swych zalet, nie są w stanie zastąpić naszej realnej obecności w fizycznej przestrzeni dedykowanej dziełom artystycznym. Wrocławski OP ENHEIM dał nam nie tylko nadzieję na powrót do normalności, ale też dostarczył mocnych przeżyć estetycznych i intelektualnych.

Wystawa, którą zobaczyłyśmy zaskakuje pod bardzo wieloma względami, przede wszystkim może jednak rozmaitością i złożonością zaprezentowanych prac. Przypomnijmy, że działająca od ponad 2 lat instytucja kultury znajduje się na placu Solnym w pięknej, okazałej kamienicy. Sam budynek posiada niezwykłą historię, łączącą wielu kultur i nacji. W przeszłości należał do żydowskiej rodziny Oppenheimów i stanowił siedzibę fundacji na rzecz ubogich oraz potrzebujących. I już samo to dzisiejsze ulokowanie galerii sztuki w przestrzeni spotkań różnych tradycji kulturowych, przeznaczonej zarazem dla przedstawicieli rozmaitych warstw społecznych, nasuwa myśl, że sztuka nie zna granic i jest otwarta na wszelkie formy inność i różnorodności. W naszym przekonaniu ową otwartość z całą siłą demonstruje niezwykła ekspozycja zatytułowana Every Truth has Four Corners, którą to jeszcze do początku czerwca można zobaczyć w OP ENHEIM.

            Kurator Mark Gisbourne podzielił ją na cztery części: A Singluar View, The Minimal Mind, Building A Constructed World i Fetish And Fantasy. Właścicielem przedstawianych widzom dzieł sztuki jest kolekcjoner Volker Diehl. Niemiec większość swojego życia poświęcił zbieraniu prac mających na celu ukazanie zależności relacji przeszłości z teraźniejszością. Jest on przekonany, iż kluczem do poznania prawdy o współczesności pozostaje świadomość tego, co wydarzyło się w dawniejszych czasach i jak wpływało na dalsze losy społeczeństw. Chodzi o mu tutaj o skomplikowane procesy obejmujące zwłaszcza przestrzeń polityki, ekonomii, religii, obyczajowości, seksualności. Największe nasze zaciekawienie wzbudziła część The Minimal Mind, gdzie zaprezentowano prace utrzymane w prostym stylu, a zarazem posiadające wielowarstwowe znaczenia. Niewątpliwie wybitnym dziełem jest Korrektur der Nationalfarben autorstwa K. P. Brehmera. Za pomocą proporcji i kolorów artysta ukazuje siłę polityczną oraz zamożność poszczególnych warstw społecznych Niemiec Zachodnich lat 70. ubiegłego wieku. Innym pracą w ramach The Minimal Mind, o której z pewnością warto wspomnieć, jest rzeźba rumuńskiej artystki Ioany Marii Sisei It Will Melt Completely in 4781 Washings. Składa się na nią bryła mydła z wyrytymi po bokach wiadomościami, pochodzącymi z jednego z popularnych komunikatorów internetowych. Artystka zwraca w ten sposób uwagę na trywialność rozmów, w których nasi – zwłaszcza męscy – rozmówcy, mydlą nam oczy. Mydło występuje tutaj zarazem jako swoiste medium przekazywanych emocji. W obecnych czasach kontakty międzyludzkie są często bardzo płytkie i służą do pozbycia się natłoku dość powierzchownych doświadczeń.

            Kolejnym dziełem, jakie nas absolutnie zafascynowało było Alcamo VII autorstwa Turi Simetiego. Cechują je, niezwykłe w odbiorze, pastelowe barwy, które okazują się kryć wypukłość materiału. Simeti zwykle wykorzystywał motyw wydłużonych czy spłaszczonych elips. Usiłował za ich pomocą stworzyć swego rodzaju nieregularny „system pisma”, pozwalający na ekspresję autorskich wizji czy też doznań na monochromatycznych powierzchniach. Ów oryginalny sposób kombinacji barw i form podkreśla fizyczną obecność samego dzieła sztuki. Prace włoskiego artysty istnieją jednak nie tyle jako osobne byty, co jako jawiące się w fenomenologicznym doświadczeniu niespotykane połączenia kolorów, kształtów i cieni – nacechowane wyraźnym dynamizmem występującym pomiędzy rzeczonymi elementami. Monochromatyczne płótna Turi Simetiego można w perspektywie pozostałych dzieł prezentowanych na wystawie uznać za przykład czystego formalizmu. Sycylijski malarz przyczynił się istotnie do zapoczątkowania ugruntowanej już dziś dobrze idei, zgodnie to z którą obrazy mogą być trójwymiarowymi obiektami artystycznymi.

            W częściach Fetish And Fantasy oraz Building A Constructed World znajdują się dwie niezwykłe instalacje Güntera Weselera. Przedstawiają one formy pokryte futrem, poruszające się w sposób imitujący oddech. Artysta, który sam zmagał się z problemami z oddychaniem, chciał ukazać wizualny kształt jego rytmu. W tych organicznych obiektach odnajdujemy zarazem napięcie i poczucie dyskomfortu, jak i będący pochodną miarowości spokój. To z pewnością prace pozostające w pamięci na bardzo długi czas. Cała wystawa skłania widzów do namysłu nad wyjątkowością minimalistycznych i konceptualnych form, jak też nad alternatywnymi przestrzeniami wyobraźni powiązanymi z fetyszyzmem i fantastycznością. Zarazem jest bardzo mocno polityczna. Ukazuje ona mnogość podejść do sztuki i eksperymentalny charakter praktyk artystycznych stanowiący pochodną doświadczeń z różnych epok i kręgów kulturowych. Jednocześnie prezentowane na ekspozycji dzieła doskonale się uzupełniają tworząc dość zwartą całość. Wchodzą ze sobą w rozmaite dialogi, komentują się na wzajem, nadbudowują kolejne sensy.

 

Martyna Wojewoda, Anna Stachów: autorki tekstu są studentkami 1 roku studiów II stopnia na kierunku Fotografia i multimedia prowadzonego na Wydziale Grafiki i Sztuki Mediów wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta. Recenzja powstała w ramach zajęć z Teorii nowych mediów, pod  opieką merytoryczną Piotra Jakuba Fereńskiego.